Miliardy trafią do polskiej piłki?

Miliardy trafią do polskiej piłki?

Totalizator Sportowy pracuje nad wehikułem, który zainwestuje w piłkę nożną 1,5 mld zł - w infrastrukturę, system szkolenia i monitoring zawodników. O ile pokona bariery.

16 sierpnia polskie kluby pożegnały się z europejskimi pucharami. Tak szybko z rozgrywek nie odpadły jeszcze nigdy. Kilka tygodni wcześniej reprezentacja sromotnie poległa na mundialu. Piłkarski poziom Ekstraklasy szoruje po dnie, a kibolski skandal zakończył ostatni sezon w Poznaniu. Przed polską piłką pojawiła się jednak szansa na lepszą przyszłość. Pomogą w tym pieniądze potężnych sponsorów. I to bardzo duże. Według nieoficjalnych informacji „Pulsu Biznesu”, nad wieloletnim projektem odbudowy polskiej piłki mocno pracuje kilkuosobowy zespół wspierany przez premiera Mateusza Morawieckiego. Choć sport nie jest domeną prezesa partii, to wymagane dla wszystkich dużych projektów błogosławieństwo od Jarosława Kaczyńskiego, jest. Finansowym motorem ma być Totalizator Sportowy. Jest gotów wyłożyć aż 1,5 mld zł w ciągu 10 lat, z czego pierwsze 300 mln bardzo szybko - w ciągu dwóch. Za te pieniądze ma sfinansować rozwój infrastruktury i systemu szkolenia, by za kilka lat polski futbol zbierał żniwa z nowego pokolenia wytrenowanych piłkarzy. Choć piłka nożna nigdy nie była sportem nr. 1 premiera (w młodości trenował tenis stołowy), to od dawna widać, że leży mu na sercu. Już w maju z jego inicjatywy zwołany został okrągły stół o piłce nożnej. W sierpniu uczestniczył natomiast w konferencji, na której ogłaszano wejście państwowego PKO BP w sponsoring Ekstraklasy. „Robimy dziś kolejny ważny krok w kierunku profesjonalizacji polskiej piłki klubowej. Mamy szansę być mistrzem świata w wytrenowaniu młodej kadry juniorskiej. Aby rosły nasze polskie talenty, musimy budować piłkę nożną od podstaw i potrzebujemy całej infrastruktury sportowej.” - mówił wówczas premier Mateusz Morawiecki. W podobnym tonie wypowiadał się otwierając panel o sponsoringu sportu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. Teraz państwowa machina przechodzi od słów do czynów.

Zimowa wyrwa
Totalizator Sportowy chce stworzyć specjalny fundusz, z którego będzie finansowana budowa krytych boisk. To jedna z bolączek polskiej piłki. Nawet kluby Ekstraklasy nie mają zaplecza, które pozwalałoby normalnie trenować zimą. To oznacza, że młodzi polscy piłkarze mają trzymiesięczną dziurę w porównaniu z rówieśnikami z Zachodu, czy cieplejszych klimatów. Kluby występowałyby o dofinansowanie, ale z własnej kieszeni wykładałyby niewielką część. Koszt krytego boiska szacowany jest na 2,5 mln zł. O dofinansowanie mogłyby się starać nie tylko kluby z najwyższego poziomu rozgrywek, lecz także z niższych lig. Dodatkowo przy Centralnym Ośrodku Sportowym stworzona ma być centralna akademia piłkarska z 16 oddziałami wojewódzkimi. - Takie obiekty powinny powstać w każdym województwie, by młodzi piłkarze mieli możliwość trenowania w dobrych warunkach. Najsilniejsze kluby powinny ściągać najlepszych z regionu i kształcić dalej. Taki transfer ze szkółek do klubów dałby najlepsze efekty. - mówi osoba pracująca nad projektem. Totalizator chce ułatwić wychwytywanie talentów i przepływ do klubów Ekstraklasy, I i II ligi poprzez sfinansowanie bazy młodych piłkarzy. - Byłyby w niej zawarte szczegółowe informacje o piłkarzach, co ułatwiłoby klubom identyfikowanie i monitoring rozwoju potrzebnych talentów - mówi nasz informator, dodając, że taka baza funkcjonuje np. w Niemczech.

Sprawdzony system
Totalizator Sportowy nie ograniczy się tylko do infrastruktury. - Kluczową sprawą jest dobry trening. Taki błąd popełniono przy Orlikach - powstały boiska, ale nie było pomysłu na ich wykorzystanie: niektóre stały puste, na innych przeważała działalność komercyjna, nie zadbano o rozwój dzieciaków i dlatego nie ma żadnego przełożenia na poziom polskiej piłki. - mówi nasz rozmówca. Tym razem powstanie jednolity system szkolenia. Kluby, które go wdrożą, dostaną pieniądze m.in. na szkolenie i opłacanie trenerów. - Najlepiej byłoby wykorzystać system, który sprawdził się na świecie, np. belgijski. - uważa nasz rozmówca. Kilkanaście lat temu Belgia zainwestowała w szkolenie młodzieży i obecnie jej piłkarze są rozchwytywani przez kluby z najlepszych lig świata, drużyny grają regularnie w europejskich pucharach, a reprezentacja zdobyła brązowy medal na mistrzostwach świata. I tu pojawia się pierwsze zagrożenie dla planu Totalizatora Sportowego. O ile wdrożenie dofinansowania budowy całorocznych boisk jest proste, to wdrożenie systemu szkolenia już nie. Z pewnością bowiem napotka na opór sporej części środowiska piłkarskiego, które wyznaje tylko „polską myśl szkoleniową”. - Nikt nie kwestionuje kompetencji polskich trenerów, ale brak dobrego systemu szkolenia widać po efektach. Warto na kilka lat postawić na coś co się sprawdziło, a w tym czasie wypracować własny system. - mówi nasz informator. Ciężko sobie wyobrazić wdrożenie takiego systemu bez wsparcia PZPN, ale równie ciężko to, że piłkarscy działacze przyklasną takiemu pomysłowi. Cała nadzieja w tym, że wystarczająca dla klubów będzie motywacja finansowa. Zresztą piłkarska Ekstraklasa do wdrożenia belgijskiego systemu już się przymierzała.

Fundusz ministra
Do rozstrzygnięcia pozostaje struktura projektu i źródło pieniędzy. Totalizator Sportowy, to największy inwestor w polskim sporcie - od każdego zakładu przekazuje 19 proc. na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej. Tylko w 2017 r. było to 744 mln zł. Pieniądze są w gestii ministra sportu oraz ministra kultury. To z tych pieniędzy resort sportu finansował m.in. projekt OSA (otwarte strefy aktywności), czy ośrodków lekkoatletycznych. Najprościej byłoby stworzyć program wspierający piłkę - wystarczyłaby w zasadzie decyzja ministra. Oznaczałoby to jednak przesunięcie pieniędzy z innych dyscyplin, co na pewno wzbudziłoby sporo emocji. Dlatego rozważane jest także stworzenie specjalnego funduszu specustawą. Wówczas Totalizator Sportowy przeznaczyłby pieniądze na ten cel, szczególnie jeśli wiązałoby się to z uelastycznieniem źródeł finansowania. Z zapisanymi na sztywno 19 proc. od zakładów na sport jest problem - popularność gier liczbowych spada od lat, i to na całym świecie, co oznacza że Totalizator Sportowy coraz trudniej utrzymywać obecny poziom dofinansowania sportu. Gdyby mógł dzielić przychody i zyski inaczej, byłoby mu łatwiej. Jedną z rozważnych opcji jest zasilanie piłkarskiego funduszu z zysku Totalizatora Sportowego, ale minister finansów musiałby wówczas pogodzić się z niższą dywidendą.

Belgijski patent na sukces
Momentem zwrotnym w belgijskim futbolu była klapa, którą reprezentacja poniosła na mundialu we Francji w 1998 r. Trenerzy z całego kraju zebrali się na kilkudniowej konferencji i zdiagnozowali, że przyczyną jest brak jednolitej wizji rozwoju młodzieży. By to zmienić, ściągnięto trenerów z Holandii i Francji, dogłębnie przeanalizowano systemy stosowane w Amsterdamie oraz Barcelonie i wydano dyrektywę - wszystkie młodzieżowe zespoły, począwszy od 9-latków, mają trenować w ustawieniu 4-3-3. Pieniądze, które federacja zarobiła na współorganizacji mistrzostw Europy w 2000 r., zostały przeznaczone na budowę systemu szkoleniowego. Powstał centralny ośrodek piłkarski, dzięki finansowaniu kursy trenerskie przeszło 10 razy więcej osób niż wcześniej. Do przeanalizowania pracy klubów w obszarze szkolenia wynajęto firmę Double Pass (usługi proponowała także Ekstraklasie). Uniwersytety zostały zaangażowane do głębokiej analizy wideo z treningów. We współpracy z rządem powstało osiem szkół sportowych, które gromadziły młodych zawodników z regionów, zapewniając im, obok treningów, internat i szkołę. Absolwentami są m.in. największe gwiazdy: Thibaut Courtois, Kevin De Bruyne czy Moussa Dembélé. Na pierwsze efekty Belgowie musieli czekać dziewięć lat, gdy młodzieżowe drużyny zaczęły ogrywać przeciwników. Na ostatnim mundialu Belgia zajęła trzecie miejsce.

Autor: Grzegorz Nawacki
Źródło: pb.pl

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości